Martha leżała obok ukochanego i patrzyła na niego .
Chłopak pogładził jej włosy i powiedział najzwyklejsze ' kocham Cię ',
które dla niej było tak magiczne .
Dobra może była za młoda, ale to jej życie, jej szczęście .
Pogadali jeszcze trochę, pożegnali się i dziewczyna udała się do domu.
Było już późno, zaczynało się ściemniać, a w powietrzu czuć było wiosnę .
Wracała przez park, było cicho, i spokojnie .
Jakaś pani tylko spacerowała z psem .
Czuła sie jakby coś złego się miało wydarzyć...
Jakby zaraz przyszła ciemna chmura, śmiercionośna burza .
Usłyszała hałas i krzyk,a za chwile śmiech jakiejś dziewczyny .
Grupka troche starszych od niej dziewczyn wygłupiała się .
Zmierzała w stronę domu ;
- Cześć mamo to ja .
- Co tak późno !?
- Wpuść mnie pogadamy w domu ... yhhh - westchnęła i pchnęła brame .
Szła w tępie żółwia więc gdy wreszcie nacisnęła na klamke nieco sie przestraszyła słysząc ochrzaniającą ją matke .
- Martho Baker ! Gdzie ty sie włóczysz z tym chłopakiem ? O tej porze ? Wracałaś sama pewnie!
Dziewczyno jak ja sie o Ciebie bałam .
- Niepotrzebnie ? - zapytała oburzona .
- Właśnie sie dowiedziałam że ktoś bestialsko zamordował Anne McLaughty !
Jej ciało znalezione gdzieś na poboczu, ubrana była jak na lato ... Dziewczyno to jest dziwne
i nie masz sie co złościć że sie o Ciebie troszcze !
- O kurwa ja pierdole - usiadła na krześle z otwartą buzią przypominając sobie dziwny sen nie sen ...
- No tak tak kurwa ja pier... zaraz co ty powiedziałaś ? - kobieta miała opóźnioną reakcje na słownictwo córki .
- Mamo ... ide sie umyć... jestem zszokowana tym, musze to przemyśleć... Jezu... - wstała i pobiegła do łazienki .
Zamkneła sie w niej, zmyła tusz z rzęs i poszła pod prysznic .
Skuliła sie w kabinie ze łzami w oczach .
Wiedziała że to co jej sie niby śniło zimą to nie był sen tylko jakaś pierońska przysięga...
tylko przed kim... i kto to zrobił ...
Bała sie .
Tak bardzo sie tego bała . Nie ma się co dziwić ...
Przyjaciółka ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, spełnia sie jej marzenie,
obietnica snu który nie był snem ...
Takie skomplikowane i niezwykłe rzeczy w życiu zwykłej nastolatki ...
Która tylko chce być szczęśliwa ...
Coś jej to nie wychodzi .
- Ile ty możesz lać tą wode !? - usłyszała głos matki, który wyrwał ją z myślenia .
- J-już kończe... - zamknęła kurek z wodą, wytarła szybko kropelki wody które schły na jej ciele,
ubrała piżame i poszła się położyć do łóżka choć wcale nie chciała tego robić .
Miała się uczyć, ale powiedziała matce że ma gorączke i sie źle czuje .
- Dobra to idź sie połóż . Zrobie Ci herbaty .
- Nie chcę tylko spać... muszę spać ... - wybełkotała będąc już w pokoju .
Czuła sie że traci siły . Czuła sie tak źle ...
Bardziej to był psychiczny niż fizyczny problem .
Bardzo trudny problem ...
Chłopak pogładził jej włosy i powiedział najzwyklejsze ' kocham Cię ',
które dla niej było tak magiczne .
Dobra może była za młoda, ale to jej życie, jej szczęście .
Pogadali jeszcze trochę, pożegnali się i dziewczyna udała się do domu.
Było już późno, zaczynało się ściemniać, a w powietrzu czuć było wiosnę .
Wracała przez park, było cicho, i spokojnie .
Jakaś pani tylko spacerowała z psem .
Czuła sie jakby coś złego się miało wydarzyć...
Jakby zaraz przyszła ciemna chmura, śmiercionośna burza .
Usłyszała hałas i krzyk,a za chwile śmiech jakiejś dziewczyny .
Grupka troche starszych od niej dziewczyn wygłupiała się .
Zmierzała w stronę domu ;
- Cześć mamo to ja .
- Co tak późno !?
- Wpuść mnie pogadamy w domu ... yhhh - westchnęła i pchnęła brame .
Szła w tępie żółwia więc gdy wreszcie nacisnęła na klamke nieco sie przestraszyła słysząc ochrzaniającą ją matke .
- Martho Baker ! Gdzie ty sie włóczysz z tym chłopakiem ? O tej porze ? Wracałaś sama pewnie!
Dziewczyno jak ja sie o Ciebie bałam .
- Niepotrzebnie ? - zapytała oburzona .
- Właśnie sie dowiedziałam że ktoś bestialsko zamordował Anne McLaughty !
Jej ciało znalezione gdzieś na poboczu, ubrana była jak na lato ... Dziewczyno to jest dziwne
i nie masz sie co złościć że sie o Ciebie troszcze !
- O kurwa ja pierdole - usiadła na krześle z otwartą buzią przypominając sobie dziwny sen nie sen ...
- No tak tak kurwa ja pier... zaraz co ty powiedziałaś ? - kobieta miała opóźnioną reakcje na słownictwo córki .
- Mamo ... ide sie umyć... jestem zszokowana tym, musze to przemyśleć... Jezu... - wstała i pobiegła do łazienki .
Zamkneła sie w niej, zmyła tusz z rzęs i poszła pod prysznic .
Skuliła sie w kabinie ze łzami w oczach .
Wiedziała że to co jej sie niby śniło zimą to nie był sen tylko jakaś pierońska przysięga...
tylko przed kim... i kto to zrobił ...
Bała sie .
Tak bardzo sie tego bała . Nie ma się co dziwić ...
Przyjaciółka ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, spełnia sie jej marzenie,
obietnica snu który nie był snem ...
Takie skomplikowane i niezwykłe rzeczy w życiu zwykłej nastolatki ...
Która tylko chce być szczęśliwa ...
Coś jej to nie wychodzi .
- Ile ty możesz lać tą wode !? - usłyszała głos matki, który wyrwał ją z myślenia .
- J-już kończe... - zamknęła kurek z wodą, wytarła szybko kropelki wody które schły na jej ciele,
ubrała piżame i poszła się położyć do łóżka choć wcale nie chciała tego robić .
Miała się uczyć, ale powiedziała matce że ma gorączke i sie źle czuje .
- Dobra to idź sie połóż . Zrobie Ci herbaty .
- Nie chcę tylko spać... muszę spać ... - wybełkotała będąc już w pokoju .
Czuła sie że traci siły . Czuła sie tak źle ...
Bardziej to był psychiczny niż fizyczny problem .
Bardzo trudny problem ...